11 marca trójmiejska sekcja Federacji Anarchistycznej wzięła udział w rozmowach z przedstawicielami władz Gdańska. Spotkanie dotyczyło planowanych na przyszły rok drastycznych podwyżek czynszów w mieszkaniach komunalnych i dobitnie pokazało, że obecna polityka miasta ma się nijak do faktycznych oczekiwań mieszkańców oraz to, jak niesamowicie aroganccy są neoliberałowie rządzący dziś Gdańskiem. Zapraszamy do przeczytania relacji z rozmów.
Podwyżka, czy "regulacja"?
W Radzie Miasta przyjęła nas liczna reprezentacja urzędników miejskich, na czele z prezydentem Maciejem Lisickim i przewodniczącym Rady Bogdanem Oleszkiem. Przestronna sala, multimedialna prezentacja, zaproszeni przedstawiciele lokalnych mediów - wszystko miało sprawiać wrażenie, jakoby władza w Gdańsku otwarcie i bez oporów chciała konsultować z mieszkańcami swoje posunięcia. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze trzeba sobie zdać sprawę, że do spotkania wcale nie doszłoby, gdyby nie nasze akcje na kilku ostatnich sesjach Rady Miasta, podczas których wymusiliśmy na urzędnikach obietnicę dyskusji. Po drugie, spotkanie to nie było żadną konsultacją, gdyż Lisicki już na samym początku zakomunikował, że podjęte w sprawie czynszów decyzje nie będą zmienione.
Po tym jakże zachęcającym do dalszej dyskusji wstępie przedstawiciele miasta rozpoczęli swoją prezentację, podczas której usilnie starali się udowodnić, że planowane podwyżki wcale podwyżkami nie są. Otóż według prezydenta Lisickiego są one jedynie "regulacją", a nawet "obniżką"! Posługując się zręcznymi manipulacjami urzędnicy udowadniali, że najubożsi mieszkańcy zapłacą mniejszy czynsz niż obecnie, a progi, od których obowiązywać będą ulgi dochodowe są na podobnym poziomie jak w innych miastach Polski. Oczywiście pomijali przy tym kluczowe fakty: planowana stawka bazowa, od której będą liczone ulgi jest na poziomie o wiele wyższym niż w innych miastach (10,20zł za metr kwadratowy, podczas gdy w Warszawie jest to 6,00zł), natomiast grupa osób, która po zmianach będzie miała szansę zapłacić mniej niż obecnie jest właściwie ograniczona do mieszkańców samej starówki i to zarabiających poniżej 500zł na osobę. Wszyscy pozostali zapłacą zdecydowanie więcej, a w niektórych przypadkach podwyżki sięgną 200%!
Przykręcanie śruby lokatorom
Jako że prezentacja przedłużała się i osiągała poziomy absurdu, na których Adamowicz i Lisicki jawili się jako obrońcy najuboższych, przedstawiciele FA zażądali jej zakończenia i przeszli do zadawania przygotowanych pytań. Chcieliśmy dowiedzieć się przede wszystkim na jakiej podstawie miasto ustaliło stawkę czynszową i progi dopłat, czy dokonano jakichkolwiek szacunków tego, ile osób załapie się na dopłaty, ile osób nie nie będzie w stanie zapłacić czynszu, jak zmienią się wpływy do kasy miejskiej i na co zostaną przeznaczone ewentualne wyższe dochody. Odpowiedzi wprawiły nas w osłupienie.
Okazuje się, że stawka 10,20zł za metr kwadratowy została wybrana ponieważ... ustawa ustawa o ochronie praw lokatorskich narzuca jej górny limit, a prezydent Lisicki "gdyby mógł, ustaliłby jeszcze wyższą"!! Co więcej, urzędnicy miejscy nie przeprowadzili żadnych wiarygodnych analiz tego, ile gospodarstw domowych załapie się na zniżki, ani ilu grozi wpadnięcie w spiralę zadłużenia, a co za tym idzie utrata mieszkania. Usłyszeliśmy jedynie, że "dowiemy się, gdy nowe przepisy wejdą w życie", co oznacza tyle, że włodarze miasta przeprowadzą eksperyment na żywym organizmie, po czym sprawdzą czy pacjent przeżył.
Słuchając Lisickiego zdaliśmy sobie sprawę, że mamy przed sobą człowieka kompletnie oderwanego od rzeczywistości, który nie widzi nic poza liczbami i wskaźnikami ekonomicznymi, a w szczególności nie widzi kryjących się za tymi liczbami ludzkich dramatów. Oczywiście sam zainteresowany "uważa się za dobrego człowieka" i przekazał nam porady dla osób nie radzących sobie z opłacaniem czynszu. Jednemu z naszych aktywistów, który pracuje za najniższą krajową pensję (co według przyjętych progów dochodowych klasyfikuje go jako osobę zamożną bez prawa do jakichkolwiek ulg) prezydent zaproponował zamianę mieszkania na mniejsze. Kiedy okazało się, że cieżko zamienić na mniejszą 18-metrową kawalerkę, nasz kolega usłyszał, że "zawsze może znaleźć lepiej płatną pracę".
Dalej było już tylko gorzej. Temperatura dyskusji wzrosła, gdy aktywistom udało się wykazać nonsens większości powodów, którymi Urząd Miasta uzasadnia podwyżki. Nie ma żadnych gwarancji, że wyższe wpływy do budżetu miasta zostaną przeznaczone na remonty mieszkań. Nie ma przyczyn by sądzić, że - jak twierdzi miasto - podwyżki zmuszą najbogatszych do wykupienia mieszkań, bo czynsz i tak będzie niższy niż na wolnym rynku. Przeciwnie, zmiany najmocniej uderzą w najuboższych, z których wielu nie będzie w stanie utrzymać swoich mieszkań. Wreszcie, bzdurą jest twierdzenie, ze dzięki ulgom miasto będzie w stanie oszacować realne dochody lokatorów w mieszkaniach komunalnych i zorientować się, ilu z nich stać byłoby na mieszkanie np. w TBS-ach, skoro nawet osoby zarabiające najniższą pensję krajową nie załapią się na żadne ulgi, więc nie będą deklarować dochodów.
Kamienne serca
W odpowiedzi na takie argumenty przedstawiciele miasta potrafili pokazać jedynie argesję. Lisicki pokrzykiwał, oskarżał nas o brak kompetencji, zaś Oleszek pozwalał sobie na wycieczki personalne. Usłyszeliśmy między innymi, że "jeśli nie podoba nam się polityka obecnych urzędników, to możemy iść do wyborów i zagłosować na partie socjalistyczne".
Całe spotkanie trwało ponad dwie godziny. Nie doszło do zbliżenia stanowisk w sprawie podwyżek czynszów, bo do takiego zbliżenia dojść nie mogło. Włodarze Gdańska okazali się być do szpiku kości przesiąknięci neoliberalnym podejściem do zarządzania miastem, w myśl którego potrzeby mieszkańców muszą ustąpić pierwszeństwa wskaźnikom ekonomicznym. Trzeba jednak przyznać, że poziom ich arogancji i oderwania od codziennej rzeczywistości, z którą zmagają się Gdańszczanie zdecydowanie przekroczył nasze oczekiwania.
Wierzymy, że miasto to jednak nie firma. Wierzymy, że urzędnicy powinni działać w interesie społeczeństwa, które ich wybrało, a nie w interesie wielkiego kapitału i wszelkiej maści lobbystów. Wierzymy, że gorzej zarabiający mieszkańcy powinni mieć prawo do mieszkania w lokalach o przystępnej dla nich cenie. Nie godzimy się na to, żeby ktokolwiek musiał wybierać między opłaceniem czynszu a nakarmieniem czy ubraniem swoich dzieci.
Dlatego zapowiedzieliśmy, że będziemy kontynuować nasze protesty przeciwko podwyżkom czynszów, a całe spotkanie zakończyliśmy słowami o "kamiennych sercach, które otwierają oczy dopiero na własną śmierć". Polityczną oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz