sobota, 17 kwietnia 2010

Rzeczpospolita Totalitarna



Zdawałoby się iż czasy tropienia, szpiegowania i inwigilacji opozycyjnych grup politycznych to w Polsce przeszłość. Nic bardziej mylnego. Od około trzech miesięcy aktywiści i aktywistki Federacji Anarchistycznej sekcji Trójmiasto oraz działacze Inicjatywy Pracowniczej są nachodzeni i niepokojeni przez śledczych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Policji. Szczególnie szokuje sposób w jaki się to odbywa - sposób, który jest sprzeczny z oficjalnie propagowaną wizją demokratycznego państwa prawa. Metody działania spadkobierców dawnych esbeków niczym nie odbiegają od ich pierwowzoru. Nie można inaczej określić najścia kilku funkcjonariuszy ABW miejsca zamieszkania aktywistki, zastraszenia całej rodziny, a także sugerowania powiązań terrorystycznych. Do tego dochodzi szarganie opinii wśród sąsiadów i znajomych, bo przecież Policja nie wypytuje o przyzwoitą osobę. Ale najścia to dopiero początek.

Zaczynają się połączenia telefoniczne z zastrzeżonych numerów, propozycje spotkania. Podczas takich spotkań padają propozycje współpracy z agencją, wypytywanie o grupę, a wszystko wieńczy prośba o zachowanie tajemnicy i nie informowania kogokolwiek o odbytej rozmowie. Czym różni się owa „robota” od tak szeroko piętnowanej dziś przez polityków i media, agenturalnej działalności sprzed lat?

Jeśli takie działania nie wystarczają, aby zastraszyć aktywistów, smutni panowie odwiedzają kolejnych działaczy. Domagają się możliwości wejścia do mieszkania bez nakazu, wypytują sąsiadów sugerując działalność kryminalną osób, którymi są zainteresowani, narażając owe osoby na utratę zaufania, czy ryzyko wypowiedzenia umowy najmu mieszkania. Aż strach pomyśleć, co będzie się działo dalej z opozycją jeżeli odważy się ona jeszcze bardziej przeciwstawiać władzy. Jakie będą kolejne kroki aparatu państwowego? Prewencyjne zatrzymania? Najścia w miejscach pracy? Niewyjaśnione zaginięcia?

Nagłe zainteresowanie aktywistami i aktywistkami przez ABW i policję mają związek czasowy z naszymi wizytami na Radzie Miasta Gdańska i nagłaśnianiem spraw związanych z podwyżkami czynszów oraz zadłużaniem miasta przez rządzących nim partyjniaków. Tymczasem od roku 1989 publicyści, socjolodzy i badacze społeczni wskazują na stosunkowo niskie zainteresowanie Polaków sprawami publicznymi i erozję społecznego zaufania, które to czynniki uniemożliwiają budowanie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Taki stan rzeczy musi najwyraźniej leżeć w interesie rządzących, skoro państwowy aparat represji wymierzany jest w kolejnych aktywistów zainteresowanych wpływem na rzeczywistość społeczną. Rozrost w Polsce instytucji, które mają uprawnienia śledcze, które mogą podejmować działania operacyjne wobec obywateli, przyznawanie tym instytucjom kolejnych uprawnień, wskazuje na to, że zamiast społeczeństwa obywatelskiego buduje się państwo policyjne oraz tworzy atmosferę strachu i podejrzeń.

Nie damy się zastraszyć, a na każdą próbę zamykania nam ust odpowiemy zwiększoną aktywnością. Dość represji za poglądy i działalność społeczną!

Próby zastraszenia członków trójmiejskiej Federacji Anarchistycznej:

  • 29 listopada zeszłego roku członkowie gdańskiego kolektywu Jedzenie Zamiast Bomb zostali bezpodstawnie spisani przez Policję. Powodem była (jak przyznał jeden z funkcjonariuszy) planowana na ten sam dzień pikieta FA pod konsulatem holenderskim.
  • W trakcie rzeczonej pikiety kilku nieumundurowanych osobników podających się za policjantów (lecz wyglądem i zachowaniem bardziej przypominających bramkarzy z trójmiejskich dyskotek - patrz zdjęcie) filmowało aktywistów ręczną kamerą. Na żądanie okazania legitymacji służbowych odpowiedzieli stekiem wyswisk, między innymi zdaniem "Ze śmieciami jestem na Ty".
  • 12 lutego siedmiu (!) funkcjonariuszy ABW naszło miejsce zamieszkania jednej z aktywistek i nastraszyło domowników opowieściami o jej rzekomych związkach z międzynarodowym terroryzmem. Samej zainteresowanej nie było w tym czasie w domu.
  • Dzień później ta sama osoba została pod pretekstem rozmowy o skradzionym jej telefonie poproszona o spotkanie w jednej z sopockich kawiarni. Podczas rozmowy funkcjonariusz ABW zaproponował aktywistce tajną współpracę, która miała polegać na informowaniu o działaniach FA.
  • 31 marca funkcjonariusz Policji złożył wizytę w miejscu zameldowania jednego z aktywistów (osoba ta obecnie tam nie mieszka) i grożąc konsekwencjami prawnymi wymusił jego numer telefonu. Następnie zadzwonił pod ten numer i wypytywał o jedną z akcji FA. Zażądał również podania obecnego adresu zamieszkania twierdząc, że chce dostarczyć wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka. Nie otrzymał go.
  • Kilka dni później nieumundurowany osobnik podający się za policjanta pojawił się u wspomnianego aktywisty (nie wiadomo skąd ostatecznie uzyskano adres), jednak nie zastał go w domu. „Policjant" zapukał do sąsiadów i sugerując, że w tym domu odbywają się libacje alkoholowe oraz zażywane są narkotyki, próbował uzyskać informacje na temat aktywisty. Usłyszał jedynie, że osoba której szuka jest znana z awersji do wszelkich używek (w tym alkoholu).
  • 1 kwietnia umundurowany funkcjonariusz Policji podający się za dzielnicowego zadzwonił do drzwi innego z aktywistów domagając się wejścia do mieszkania celem przeprowadzenia przesłuchania. Po odmowie wpuszczenia do mieszkania i zażądaniu przedstawienia wezwania na przesłuchanie, policjant stwierdził, że „w takim razie będziemy rozmawiać inaczej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz